http://www.zagle.gumed.edu.pl      Rejsy morskie we fiordy, a także rejsy do Kopenhagi


Garfield w Bergen
Garfield w Bergen rejs
Wejście do Sognefjordu
Garfield w Sognefjord
Garfield w Sognefjord
Sognefjord
Sognefjord
Lodowiec Jostedalsbreen
Widok na Sognefjord
Lodowiec Jostedalsbreen


Rejs Fiordy Norwegii

13.08.2011 - 20.08.2011
Pomorski Magazyn Lekarski czerwiec 2012


Jest ciepłe lipcowe popołudnie. Co prawda trwają jeszcze wakacyjne praktyki w szpitalu, ale wyraźnie czuję już powiew wolności. Wracam do domu rowerem, zaparzam aromatyczną kawę i włączam ulubioną muzykę. Jak co dzień sprawdzam pocztę e-mail i z rosnącym zainteresowaniem czytam ogłoszenie o rejsach morskich w ramach naszej uczelnianej Sekcji Żeglarskiej GUMed. Zaglądam na podaną w mailu stronę internetową, oglądam zdjęcia z zeszłorocznej wyprawy do Norwegii i z każdym kolejnym serce bije mi mocniej. W jednej chwili przenoszę się w świat norweskich fiordów, czuję ich magię, potęgę i obezwładniające piękno. To wystarcza bym nabrała pewności, że nie może mnie tam w tym roku zabraknąć.

Szybko zwraca moją uwagę ilość zdjęć "na lądzie" - widzę ludzi spacerujących po górach, wspinających się na punkty widokowe, jeżdżących na rowerach czy też skaczących do wody z pomostu bądź łódki i radośnie zażywających kąpieli. A więc rejs to nie tylko pływanie jachtem - cieszy mnie to spostrzeżenie, bo z żeglowaniem nie miałam jeszcze do czynienia i nie mam stuprocentowego przekonania, czy się w tym sprawdzę. Pozostaje jednak jedna kwestia, która powstrzymuje mnie przed natychmiastową decyzją - choroba morska. Mimo obaw nie daję jej za wygraną i od razu piszę do kapitana, który na szczęście rozwiewa szybko moje wątpliwości i uspokaja - przy fiordach najczęściej jest gładka tafla wody. Z ulgą przyjmuję tę wiadomość i czym prędzej zapisuję się na sierpniowy rejs. Po drodze w mojej głowie rodzi się jeszcze kilka mniejszych pytań, ale kapitan z dużą dozą uprzejmości i cierpliwości na wszystkie odpowiada. Pomaga też znaleźć najkorzystniejsze połączenia lotnicze, co pozwala znacznie ograniczyć koszty podróży. Kupuję więc bilety i przez kolejne tygodnie chodzę już tylko z uśmiechem malującym się co rusz na mojej twarzy.

Nadchodzi w końcu upragniony sierpień i wybieram się w podróż, spakowana jedynie w małą walizkę, ale uzbrojona od stóp do głów w odwagę i dziką ciekawość. Korzystając po raz pierwszy z coraz popularniejszego w ostatnich latach CouchSurfing'u spędzam noc w Oslo, po czym jadąc trasą będącą na liście najbardziej malowniczych tras kolejowych na świecie, docieram do Bergen. Tam czeka już na mnie przycumowany Jacht Garfield wraz z witającą mnie ciepło załogą. Uroki tego pięknego miasta są dla mnie zapowiedzią coraz to kolejnych zachwytów. Idziemy jeszcze na krótki spacer, po czym wypływamy w rejs.

Dziś jestem już z powrotem w Gdańsku i mogę z czystym sumieniem przyznać, że nie myliłam się. Ani co do czekających przy norweskich wybrzeżach, zapierających dech w piersiach widoków, ani co do słuszności decyzji o udziale w rejsie bez wcześniejszego żeglarskiego doświadczenia, no i z chorobą morską. Podstawowych czynności uczono mnie stopniowo na jachcie, a na tak spokojnej wodzie dopadły mnie jedynie dwukrotnie lekkie mdłości. Grzechem byłoby nie wspomnieć też o nieopisanej przyjemności, jaką daje możliwość chwycenia za ster czy to za dnia, kiedy woda mieni się w blasku słońca, czy pod gwieździstym niebem podczas nocnej wachty. Wtedy to czarne kontury otaczających fiordów przybierają złowrogi wyraz, tworząc niezapomniany baśniowo mroczny klimat. Jednak każde kolejne wzniesienie rozbawia, budząc coraz silniej to samo skojarzenie - nic, tylko Buka z Doliny Muminków.

Gdy zamykam oczy wciąż słyszę trzepot żagli rozpostartych na wietrze i kojący odgłos wody delikatnie obmywającej płynącą łódkę. Nie do pogardzenia jest też wspomnienie rytmicznego dźwięku silnika, który w połączeniu z lekkim kołysaniem nabiera niezwykłych, usypiających właściwości i nie pozostawia na długo w stanie czuwania nawet osób cierpiących na bezsenność. Dlatego jeśli czyimś pragnieniem jest się wreszcie błogo wyspać, to rejs jachtem jest rozwiązaniem absolutnie idealnym. Jednak rejs w ramach naszej uczelnianej sekcji to nie tylko leniuchowanie, spanie i żeglowanie ? to także zwiedzanie okolicznych portów, miast i miasteczek, rozkoszne kąpiele we fiordzie, których z pewnością nie powstydziłby się niejeden zaprawiony w bojach mors, wielogodzinne spacery, przejażdżki rowerami i kolejkami, czy wreszcie zdobywanie szczytów, z których rozpościerają się widoki tak zachwycające, że nie skłamię przyznając, iż ciało słupieje, umysł zamiera, a oczy zachodzą łzami. Należy przy tym nadmienić, jak wyśmienicie po dniu pełnym silnych wrażeń smakuje jedzenie przyrządzone bądź na jachcie bądź grillowane gdzieś na portowym pomoście, jaką błogość daje chwila wytchnienia i jak cieszy wypity wspólnie kieliszek wódki - bo nie zapominajmy, że rejs morski to także wspaniała okazja do integracji, podczas której nie zabraknie muzyki, dowcipów, gier karcianych, no i balunków nieraz do białego rana.

Każdego, kto pod wpływem powyższej próby ubrania w słowa tego, co w gruncie rzeczy nieuchwytne i do opisania niemożliwe - poczuł w sobie tę charakterystyczną tęsknotę i choć trochę odpłynął w świat morskich opowieści, zapraszam na stronę www.zagle.gumed.edu.pl. I na koniec dodam jeszcze brzmiący może nieco tandetnie, lecz jakże ważny do wdrożenia w życie apel - nie zwlekajcie nigdy z realizacją marzeń!

Pozwólcie teraz, że zakończę słowami znanej szanty:

*"Hej, Morze, moje Morze,
Wdzięczny Ci jestem bardzo,
Toś Ty mnie wychowało,
Toś Ty mnie wychowało,
Szkołęś mi dało twardą." ;)*


Autor: Olga Bielska (V rok GUMed W/Lekarski)
Autor zdjęć: Krystian Meyer-Szary